Strona główna

Do czego prowadzi ekstremalna dieta?

Idealna dieta od poniedziałku do piątku. Idealnie odważona porcja makaronu. Żadnego cukierka, surowe warzywa, 2 litry wody – nie przekraczasz swojego limitu podaży energii nawet o 20 kcal.

Ale przychodzi sobota, gdzie wychodzisz na miasto i pozwalasz sobie na ciasto i lampkę wina. Jesteś świadoma, że to produkty, które niosą ze sobą wysoką wartość energetyczną. Więc po co się starać?

I tak już nie będziesz w deficycie kalorycznym. Więc można pójść na całość.

To trwa do niedzieli wieczora. Aby od poniedziałku znów wrócić na ,,dobre tory”… Czyli dietę 600, 800 lub 1000 kcal. Dietę bez węglowodanów lub bez tłuszczu. Albo dietę opartą wyłącznie na nieprzetworzonych i ekologicznych produktach.  Bez żadnego odstępstwa, chociaż mleczna czekolada z orzechami śni Ci się po nocach.

Im  bardziej ekstremalne podejście w czasie tygodnia – tym bardziej ekstremalny napad pojawi się w weekend.

W weekend lub w jakikolwiek inny dzień, kiedy to pojawi się przed Tobą zapalnik lub coś zakazanego. Zwał jak zwał. Najczęściej jest to produkt, którego po prostu nie ma na co dzień w Twojej diecie. Produkt, który:

  • ma dużą wartość energetyczną (i uważasz, że od niego tyjesz)

  • ma w sobie cukier (i uważasz, że od niego tyjesz)

  • ma w sobie większą zawartość tłuszczu (i uważasz, że od niego tyjesz)

  • jest przetworzony

  • nie jest przygotowany przez Ciebie

  • uważasz za nie zdrowy i niepożądany na diecie

Wystarczy jedno z tych przekonań, a czasem połączenie kilku, ale efekt jest jeden: stosujesz tak ścisłą i restrykcyjną dietę, aż w końcu nie masz już sił i pękasz. Wystarczy niewielka okazja, chwila zwątpienia, słabszy moment lub ,,przyzwolenie’’ w postaci weekendu.

Czekają na Ciebie lody, zimne piwko i pizza o zachodzie słońca. To wszystko będzie Ci się wydawało tak atrakcyjne (bo wszystko, co na polu ,,nie wolno: zakazane” jest dla nas niesamowicie kuszące), że mając to w zasięgu swojej ręki: nie będziesz w stanie zatrzymać się na racjonalnych ilościach.

Organizm wygłodzony niskokaloryczną lub zbyt ubogą dietą nie będzie racjonalizował ilości zjedzonych ciastek. Będzie chciał ich zjeść jak najwięcej. Bo to zakazane i od poniedziałku tego nie będzie. Więc najem się w opór.

A gdyby tak nie było zakazane?

Gdyby w tygodniu przeważało  bardziej elastyczne podejście do jedzenia, być może w weekend nie czułabyś wewnętrznego przymusu, aby jeść wszystko, co wpadnie Ci w ręce.

Bo czy jest to zdrowe?

Czy to pozwoli Ci schudnąć?

Oczywiście, że nie!

 

Nawet najbardziej restrykcyjna dieta nie przyniesie rezultatów, gdy w weekend będziesz objadać się na tyle, że wyprowadzisz się z tego deficytu.

W efekcie: ani przez jeden dzień w tygodniu nie czujesz się dobrze. Bo od poniedziałku do piątku prowadzisz tak niskoenergetyczną dietę, że ledwo masz siłę uczesać włosy, wszystko Cię drażni, nie mówiąc już o tym, gdy ktoś przy Tobie próbuje zjeść drożdżówkę. Jest szansa, że zginie, a Ty skupiasz się tylko na tym, aby przeżyć do wieczora i nie myśleć o głodzie. Z kolei w weekend nie czujesz się dobrze, bo fizyczne skutki przejedzenia powodują to, że czujesz się ociężale i nie masz sił na nic.

Jak widać: to błędne koło przyczynia się jedynie do pogorszenia Twojego samopoczucia, a może i również sylwetki.

Rozwiązaniem jest racjonalne podejście: brak produktów ,,zakazanych”, a bardziej zasada 80%-90%-20-10% – czyli, że większość produktów w naszej diecie to faktycznie te niskoprzetworzone, ale pozostałe 10-20% może stanowić coś bardziej przetworzonego – lampka wina do kolacji czy lody z przyjaciółką.  I oczywiście odpowiednia wartość energetyczna diety: bez głodzenia się 🙂 Dzięki czemu unikamy efektu rzucenia się na wszystko przy pierwszej lepszej okazji.

Bo wyobraź sobie, że upada Ci telefon. Pęka Ci szybka w jednym miejscu. Czy rzucasz nim dalej o ścianę aby popękał jeszcze bardziej? Wątpię 😉 Bo jedna rysa na szkle, to nie to co 20 pęknięć, które zrobiłaś celowo wkurzona tylko na tą jedną.

I tak samo jest z dietą – jeśli zjesz jedno ciastko, to nic takiego się nie stanie. Będziesz 100 kcal ponad założenia. Ale jeśli przez to jedno ciastko rzucisz wszystko i zjesz całą paczkę – możesz być już 2000 kcal na plusie ponad swoje założenia. Jest różnica? 😉 I to spora.

Chciałabym zostawić Cię z myślą, że czasem zwyczajnie lepiej sobie odpuścić i pójść może nieco dłuższą drogą, ale za to taką, która na 100% doprowadzi Cię do celu 🙂